Mieszkańcy mają dość turystów. Jak podróżować z klasą i nie być intruzem?

Mieszkańcy mają dość turystów. Jak podróżować z klasą i nie być intruzem?

Gdzie wybierasz się w tym roku na wakacje? Wenecja, Barcelona, Lizbona, Rzym, Neapol, Ateny, Dubrownik? Morze, słońce, kawa w klimatycznych kawiarniach z widokiem na stare miasto i pakiet zdjęć na Instagramie — brzmi jak idealny plan. Problem w tym, że dokładnie tak samo myśli kilka milionów innych osób. Efekt? Nie wszyscy cieszą się na Twój przyjazd. Jak podróżować, żeby nie być intruzem?

Marzenia turystów są koszmarem mieszkańców

Coraz częściej w mediach pojawiają się nagłówki: Protesty mieszkańców przeciwko turystom, Stop turystyce masowej, Miasta mówią dość. O co chodzi? Czy naprawdę jesteśmy niemile widziani?

Przez lata turystyka była dla wielu europejskich miast błogosławieństwem. Praca, rozwój, dochody z hoteli, restauracji i atrakcji. Ale wszystko ma swoje granice. Kiedy w sezonie letnim na ulicach starego miasta jest więcej przyjezdnych niż miejscowych, zaczynają się problemy.

Wenecja walczy z tłumami wypływającymi z wielkich statków wycieczkowych (liczba turystów potrafi wielokrotnie przewyższyć liczbę stałych mieszkańców!). Barcelona czy Walencja mierzą się z nieustannie rosnącymi cenami wynajmu mieszkań, które włącza się w ofertę Airbnb dla turystów, a Lizbona z gentryfikacją wypychającą mieszkańców z centrów miast na obrzeża, bo wiele nieruchomości przeznacza się wyłącznie pod potrzeby turystów.

W Atenach mówi się wręcz o przejedzeniu turystami. Lokalne życie ustępuje miejsca masowej turystyce, a miasta zmieniają się w scenografię pod gusta przyjezdnych. Mieszkańcy Dubrownika, który jest stosunkowo małym miastem z zabytkową starówką wpisaną na listę UNESCO, mają dość tłumów turystów, które zalewają wąskie uliczki i utrudniają życie: zakupy, dojazd do pracy, załatwianie codziennych spraw. W dodatku turystyka masowa generuje hałas i odpady, co wywołuje problemy środowiskowe.

Stop tourism! Dlaczego nas nie chcą? 

Stop tourism! nie chodzi o zakaz podróży czy zwiedzania, ale nadmiar turystów, który zmienia miasta na gorsze. Dlaczego?

Turystyka masowa stała się dla wielu miejsc uciążliwa jak smog: niewidoczna z pozoru, ale w długiej perspektywie dusząca. Głośno, drogo, tłoczno, brakuje przestrzeni do codziennego życia. Lokalne sklepy znikają, pojawiają się stragany z pamiątkami. Zwykłe życie codzienne ustępuje miejsca pozowanemu folklorowi pod gust turystów.

— Dlaczego nas nie chcą? Walencja, tak jak wiele dużych europejskich miast, zmaga się z problemami związanymi z masową turystyką. Ale tu chyba nie jest to problem tak duży, jak w Barcelonie czy Wenecji.

Tym, co Walencjan boli najbardziej, jest ogromny wzrost cen, wykupowanie nieruchomości pod wynajem Airbnb oraz — co za tym idzie — trudności ze znalezieniem mieszkania, którego czynsz nie zwali z nóg. Koszty są szalone! To duży problem zwłaszcza dla studentów czy osób, które chcą tu mieszkać na dłużej czy na stałe

Mieszkam tu od trzech lat. W tym czasie czynsze wzrosły o 60 %! Trudno się dziwić, że władze rozważają różne opcje (np. władze katalońskie zapowiedziały wprowadzenie podatku turystycznego, nawet do 15 € za noc i plan zamknięcia krótkoterminowych wynajmów Airbnb do 2028 r.).

Obciążenie infrastruktury, tłok czy hałas, na które skarżą się mieszkańcy innych miast, wzmagają się w sezonie, ale można powiedzieć, że nikt jakoś specjalnie na to nie narzeka. Walencja jest świetnie skomunikowana, a turystyczny gwar i chaos są wpisane w jej klimat.

Poza tym mieszkańcy mają świadomość, że dzięki gościom rozwija się i miasto, i region, z czego korzystają. Mają do tego zdrowy dystans. No i trzeba też pamiętać, że Walencja to miasto akademickie. Więc latem, gdy studenci uniwersytetu i politechniki wyjeżdżają, ich miejsce zajmują turyści. Mieszkańcy są więc do tej dynamiki i intensywności w przestrzeni publicznej przyzwyczajeni. [Magda, Walencja]

***

— Nie chodzi o to, że Was nie chcemy. Naszym celem nie jest zakaz podróży czy zwiedzania. Problemem nie są turyści jako tacy, a ich nadmiar. Bo to zmienia Rzym, Bergamo czy Neapol na gorsze.

Nie chcemy masowej turystyki, a takiej, która szanuje nasze miasta, pracę, zdrowie i godność. Teraz tracimy mieszkania, rosną czynsze, ceny w sklepach i restauracjach, a ulice są zatłoczone, głośne i brudne. Tak się nie da żyć.

Dotarcie z pracy do domu w sezonie to duże wyzwanie, a z torbami pełnymi zakupów czy z psem to już prawdziwy obłęd. Ludzie są jak ślepi — widzą tylko stoiska z pamiątkami, jedzenie i widoczki do zdjęć.

Często też czujemy się jak atrakcje turystyczne. Fotografowane są nie tylko kapliczki, pomniki czy zabytki, ale i my, nasze drzwi, a nawet pranie. Turyści polują na autentyczne kadry, zapominając, że za uchylonymi oknami ktoś mieszka, je obiad, wiesza pranie albo właśnie kłóci się z rodziną.

Do tego dochodzi siadanie na prywatnych schodkach, dotykanie donic albo dekoracji czy zostawianie resztek jedzenia pod drzwiami. To naprawdę uciążliwe i męczące. [Valentina Bianchi, Rzym ]

***

— W Portugalii sytuacja ma dwie strony medalu. Z jednej strony kraj w dużej mierze żyje z turystyki: to ona napędza lokalną gospodarkę i pozwala przetrwać wielu małym biznesom. Z drugiej strony natłok turystów oraz cyfrowych nomadów, spędzających tu znaczną część roku, znacząco winduje ceny. W rezultacie coraz częściej zdarza się, że sami Portugalczycy nie są w stanie pozwolić sobie na podstawowe dobra. 

Właściciele mieszkań w centrach miast i nad oceanem preferują wynajem krótkoterminowy dla turystów i nomadów – często za stawki kilkukrotnie przewyższające przeciętną portugalską pensję.

Z jednej strony mamy więc dorosłych Portugalczyków, którzy nadal mieszkają z rodzinami, bo nie stać ich na własne lokum, a z drugiej choćby Amerykanów, zachwyconych tym, jak tanio można tu kupić lub wynająć mieszkanie z widokiem na ocean. Taka sytuacja rodzi frustrację i coraz bardziej wpływa na to, jak przeciętni Portugalczycy postrzegają nieustanny napływ turystów. [José Silva, rodowity mieszkaniec Cascais, kurortu u wybrzeży Lizbony].

Czytaj: Wellness rewilding — powrót do natury. Obozy przetrwania terapią na stres?

Protesty: świadomy turysta kontra turysta masowy

Tysiące mieszkańców hiszpańskich wysp (Ibiza, Majorka) oraz miast, między innymi Barcelony, Grenady, San Sebastián, protestowało przeciw masowej turystyce, która w 2024 r. przyciągnęła rekordowe 94 mln turystów.

Demonstranci wskazywali na negatywne skutki: wzrost kosztów życia, zatłoczenie centrów i pogorszenie jakości codziennego życia. Na wielu protestach używano… pistoletów na wodę jako symbolicznej broni przeciwko turystom.

Pojawiają się ostre hasła: Twoje wakacje, moja nędza, masowa turystyka zabija miasto, ich chciwość sprowadza na nas ruinę, Tourists go home. To część szerszego zjawiska protestów przeciw overtourism obecnych również we Włoszech i Portugalii.

Protesty to nie jest agresja przeciwko turystom, ale bunt wobec modelu turystyki, który zmienia miasta w dekoracje pod sezon.

Dlaczego nas nie chcą w miastach europejskich? Odpowiedź jest prosta i bolesna: bo czasem zachowujemy się tak, jakby wszystko było nam wolno, a masowa turystyka bywa głucha na lokalne potrzeby.

Co możemy zrobić? Nie chodzi o to, że mamy przestać podróżować. Chodzi o to, że konieczna jest kultura podróżowania: musimy wiedzieć, jak się zachowywać, a czego nie robić.

Czytaj: Sleep tourism: nowy trend w podróżach, który pozwala… się wyspać

Jak podróżować z klasą? Podręcznik turysty

Podróżowanie to przywilej, przygoda i radość odkrywania nowych miejsc. Niestety w czasach, gdy masowa turystyka zalewa europejskie miasta falą selfie-sticków i głośnych grup wycieczkowych, coraz ważniejsze staje się pytanie: jak podróżować z szacunkiem i klasą? Jak być turystą, którego naprawdę widzieć mieszkańcy odwiedzanych miast? Oto poradnik świadomego turysty — do spakowania razem z paszportem.

Wybieraj mniej oczywiste kierunki

Tak, Wenecja, Paryż, Barcelona i Lizbona są piękne. Ale nie musisz jechać tam, gdzie wszyscy. Europa to nie tylko 5 hitów z Instagrama.

W Europie, ale i poza nią, jest wiele mniejszych, mniej zatłoczonych, a równie malowniczych miejsc. Zamiast kolejnego weekendu w Barcelonie, odkryj urocze katalońskie miasteczka, zamiast Rzymu — spokojną Umbrię, zamiast Santorini — grecką wyspę Naxos.

Korzystaj z lokalnych usług

Nie wspieraj turystycznych molochów. Wybieraj małe, rodzinne hotele, lokalne knajpki, warzywniaki na targu. Zamiast plastikowych pamiątek z napisem „I love [miasto]”, kup coś, co naprawdę powstało w tym miejscu: ceramikę, rękodzieło, lokalne przetwory (kupuj od rzemieślników, a nie w sieciowych pamiątkarniach). Twoje euro naprawdę wtedy coś zmienia.

Szanuj codzienność mieszkańców

Nie krzycz na ulicach, nie urządzaj głośnych imprez w apartamencie, nie hałasuj w środku nocy, nie blokuj wąskich uliczek na długie sesje zdjęciowe i nie fotografuj ludzi bez pytania, zwłaszcza w prywatnych sytuacjach..

Miasto nie istnieje wyłącznie dla naszych zdjęć i turystycznych wrażeń. To czyjś dom. My jesteśmy na wakacjach, a dla kogoś to codzienny poranek i dzień, który wypełni praca, odbieranie dzieci ze szkoły i robienie zakupów na obiad.

Podróżuj poza sezonem

Poza sezonem odkryjesz prawdziwe oblicze miasta. Mniej turystów to mniej tłoku, niższe ceny, spokojniejsza atmosfera i większa szansa na autentyczny kontakt z mieszkańcami. No i lokalni będą Ci wdzięczni za wsparcie poza szczytem turystycznego boomu. Miasta odetchną, Ty zobaczysz je w mniej przeludnionej i bardziej autentycznej odsłonie.

Dbaj o środowisko

Nie zostawiaj po sobie śmieci, nie dewastuj zieleni, nie zanieczyszczaj lokalnej przyrody. Twoja obecność nie powinna zostawiać śladu w krajobrazie.

Zbieraj śmieci, nie niszcz roślinności, nie zostawiaj niedopałków na plaży, nie karm zwierząt w parkach miejskich. Im mniej „niefajnych pamiątek” po Tobie, tym lepiej.

Naucz się podstawowych zwrotów w lokalnym języku

Dzień dobry, proszę, dziękuję — to drobiazgi, które otwierają wiele serc i pokazują, że szanujesz kulturę gospodarzy i nie traktujesz mieszkańców jak obsługi w hotelu all inclusive. Kilka słów w lokalnym języku potrafi zdziałać cuda. Czasem taki drobiazg zmienia cały klimat rozmowy.

dzień dobry, proszę, dziękuję
buongiorno, per favore, grazie
buenos días, por favor, gracias
bom dia, por favor, obrigado/obrigada
dobar dan, molim, hvala

Ubieraj się z wyczuciem

Każda kultura ma swoje zasady, obowiązują niepisane zasady ubioru. W niektórych miejscach zbyt skąpy strój w świątyni może być źle odebrany. Coś, co uchodzi na plaży, może być nieakceptowalne w centrum miasta. Szorty i bikini w muzeum? Lepiej nie. Strój to także forma szacunku.

Nie traktuj miasta jak skansenu

Podziwiaj zabytki, ale pamiętaj, że za pięknymi fasadami toczy się zwyczajne życie. Nie wszędzie musisz robić sesję zdjęciową z każdą filiżanką kawy.

Zachwycaj się zabytkami, rób zdjęcia, ale pamiętaj, że nie każde miejsce musi być tłem do stylizowanej sesji zdjęciowej. Staraj się zrozumieć historię miejsca, poznać jego kulturę, nie ograniczaj się tylko do pozowanych ujęć z kawą w dłoni.

Szanuj lokalne zwyczaje i przepisy

Jeśli w danym miejscu nie wolno pić alkoholu na ulicy — nie pij. Jeśli obowiązuje cisza nocna — nie urządzasz imprezy na balkonie. W wielu miastach wprowadzono już przepisy mające chronić mieszkańców przed uciążliwością masowej turystyki. Warto się do nich stosować.

Zostaw po sobie coś dobrego

Daj coś od siebie. Napisz pozytywną recenzję małej rodzinnej knajpki, poleć świetnego przewodnika, zachęć innych do odpowiedzialnego podróżowania. Twoja dobra rekomendacja może pomóc lokalnej społeczności o wiele bardziej niż kolejny like pod selfie. Dla małych rodzinnych biznesów to cenne wsparcie.

Czytaj: Turystyka wellness – ucieczka od codzienności czy nowy styl podróżowania?

Jak nie podróżować? Wakacyjny antyporadnik  

Miasta Europy zamykają się przed turystami — i w sumie trudno się temu dziwić. Co robimy nie tak? Masę rzeczy! Jeśli nie chcesz być mile widziany, nie podróżuj z szacunkiem i uwagą. Jeśli chcesz narobić sobie (i innym) wstydu:

Wynajmij mieszkanie Airbnb w samym centrum starego miasta i zorganizuj tam wieczór kawalerski — najlepiej na balkonie. Muzyka na cały regulator, głośne śpiewy, śmiechy, wycie syren imitujące policyjny radiowóz i butelki toczące się po bruku — w końcu przecież masz prawo się bawić, bo zapłaciłeś za nocleg. A że sąsiedzi muszą wstać o szóstej do pracy? To już nie Twój problem.

Wynajmij domek w spokojnej, cichej okolicy i imprezuj do białego rana. Graj na gitarze do świtu, głośno śpiewaj, śmiej się w głos. Jesteś na wakacjach, więc niech cała okolica o tym wie. Sąsiedzi mają ciszę przez cały rok, więc jeden weekend hałasu przecież im nie zaszkodzi. Prawda?

Stojąc na balkonie krzycz do dziecka znajdującego się w łazience na drugim końcu apartamentu, żeby dokładnie myło zęby, nie zważając, że jest środek nocy. Echo niosące się w wąskich uliczkach starego miasta tylko dodaje klimatu. A inni goście i mieszkańcy? Trudno — dzieci muszą dbać o higienę.

Przebiegaj przez ulice Wenecji w kostiumie jednorożca, nagrywając TikToki do głośnej muzyki. W końcu jedziesz po content na social media. Liczy się viral, a nie to, że dla kogoś to dom, codzienna droga do pracy albo ważna zabytkowa przestrzeń.

Fotografuj starszych mieszkańców na ich prywatnych tarasach, bo to takie klimatyczne. A gdy protestują, udawaj, że nie rozumiesz, o co im chodzi. Przecież robisz tylko urocze zdjęcia na Instagrama — przecież powinni się cieszyć, że ich życie wygląda tak autentycznie!

Zostawiaj na plaży śmieci. Wstań i idź. A reszta? Ktoś to kiedyś posprząta, nie Ty. Po co dźwigać puste butelki do kosza, skoro plaża to taki wielki śmietnik „z natury”?

Kłóć się w restauracjach, że u nas w Polsce to porcja dwa razy większa! Narzekaj, że drogo, mało i nie po Twojemu. Koniecznie rób to głośno i z pretensją, bo przecież lokalna kuchnia powinna się dostosować do Twoich oczekiwań, a nie odwrotnie.

Traktuj każde miasto jak tło do selfie, nie interesując się jego historią i kulturą. Najważniejsze, żeby dobrze wyglądało na zdjęciu. Co z tego, że to świątynia sprzed 1000 lat albo pomnik tragicznych wydarzeń — ważne, że dobrze się prezentuję w kadrze.

Czytaj: Patrzą krzywo na urlopie? Może popełniasz grzech główny: hałasujesz!

Turysta — gość czy intruz? Turystyka na zakręcie

Podróżowanie to przywilej. Traktujmy je z klasą i wyobraźnią. Turystyka jest fantastyczna. Poszerza horyzonty, buduje mosty międzykulturowe, daje pracę i inspiracje, ale jej nadmiar zaczyna szkodzić. Dlatego my, turyści, mamy ważne zadanie: nauczyć się bywać inaczej. Z szacunkiem, uwagą i pokorą wobec miejsc, które odwiedzamy. Bo tylko wtedy miasta Europy, które dziś buntują się przeciwko turystom,  przestaną nas traktować jak intruzów i z czasem znowu powiedzą: zapraszamy!

Powiązane artykuły




Zostaw komentarz




Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Najnowsze video




Polecane